WWA>Moskwa>BKK

piwko w Moskwie

i po 9 godzinach lotu witamy Bangkok!

Pierwsze dwie noce zamieszkaliśmy w hotelu Boonsiri, dobra lokalizacja, pyszne śniadanka
jedyne co może komuś przeszkadzać to w nocy dzielnica zamienia się w red-light district 😀

Moim zdaniem najlepszy patent na pierwszy kontakt z Bangkokiem, przejechać się tuk tukiem 🙂

Tuktukiem udaliśmy się w okolice stacji skytrain – Victory monument.
Bardzo fajna miejscówka, mało turystyczna, można spotkać wielu ciekawych ludzi i popróbować prawdziwych ulicznych tajskich specjałów 🙂

następnie skytrainem udaliśmy się do siamParagon – chyba najbardziej luksusowej galerii Tajlandii.
Jak ktoś sie jara samochodami jak ja to zdecydowanie miejsce dla niego, w środku wiele showroomów typu Lambo, Aston czy mclaren.
Zwłaszcza teraz w okresie świątecznym warto się tam udać, cała galeria jest pięknie ozdobiona.

fajnie że Paulinka podziela moje pasje 🙂

No i z siamParagon udaliśmy się w okolice hotelu a mianowicie na kontrowersyjną ulice Khao san road.
Zdania na jej temat są jak dupa – na pół podzielone haha 😛
można się spotkać z negatywnymi opiniami o khao san – że komercja, że pijani, że naćpani.
Powiem wam – prawda, nie wybrał bym się tam z 3 letnim dzieckiem, ale jeżeli ktoś lubi się bawić, szuka wrażeń i chce poznać wielu ludzi z całego świata to to miejsce jest dla niego.
My bywaliśmy tam każdego wieczoru.
Uwielbiam to miejsce za pyszne pad thaie, mega występy uliczne typu break dance pod beatbox i te wszystkie duperele które można sobie tam kupić 🙂

następnego dnia jako środek komunikacji wybraliśmy spacer.
W hotelu załadowałem google maps na świątynie Wat Pho, piechto-busem dotarliśmy tam w ok 30min 🙂


stara toyota corolla 😀

Zanim dotarliśmy do Wat Pho zaczepiło nas kilku „pomocnych” Tajów.
Powiedzieli nam iż świątynia jest jeszcze zamknięta, wogóle to nie warto tam iść, i tak nas przecież nie wpuszczą w tych ubraniach.
Ale spokojnie, oni nas zaprowadzą do lepszej świątyni z jeszcze większym leżącym Buddą i jakimś takim ładniejszym 😀
Oczywiście to wszystko ściema a ci panowie to oszuści którzy mają prowizje od naganiania turystów, trzeba ich olewać i iść dalej swoją drogą 🙂

Wat Pho wg. mnie to najbardziej klimatyczna świątynia w Bangkoku, z tych w których byłem wcześniej.
Dlatego postanowiłem zabrać tutaj Pauline, niech sobie liźnie trochę kultury a nie tylko zakupy jej w głowie 😀
Wejście do świątyni kosztuje 100THB w cenie woda 🙂

naprawdę spora ta Budda 🙂

Tutaj można było kupić zestaw monet, i każdą taką monete wrzucić do garnuszka.
Tak na szczęście, nasze, naszych bliskich i wszystkich ludzi dobrej woli 🙂

Tych Buddów nazwaliśmy high five Budda 😀

teraz tuktukiem na nasze ukochane sushi do Center one shoping plaza w okolicach victory monument

pyszne lody, do dziś nie wiem jaki to był smak 😀

W hotelu zgadaliśmy się z turystami z Hiszpanii i razem pojechaliśmy taksówką na Chińską dzielnicę.
Ważna rada – w Bangkoku nie ustala się cen z taksówkarzami, tylko taxometer!!!
Pod hotelem łapiemy pierwsze taksi pytam pana „Chinatown taxometer” Pan taksówkarz mówi „no, no, no. hundred fifty!”
więc szukamy dalej… Drugi Pan twierdził, że zawiezie nas, ale za stówkę również bez taksomierza.
Dopiero za trzecim razem złapaliśmy nasze taxi – podróż w miejsce docelowe wyniosła nas niecałe 60bahtów podzielić na 4 osoby 😀

Chińska dzielnica – miejsce bardzo ciekawe zarówno w noc jak i w dzień, pyszne jedzenie.
Tu nawet tak nie śmierdzi jak w całym Bangkoku, no i powiem wam że po podróży po Chinach stwierdzam że jest ona bardziej Chińska niż nie jedna dzielnica Pekinu 🙂

Tutaj przez rozklejanie wlepek promujemy firmę odzieżową naszych kuligów – PhiPhi 😀

Soczki oraz lody z kokosa robią robotę maaaax 🙂

zaopatrzeni w szklaneczki z whisky, spokojnie je rozpijając i obserwując po drodze życie nocne w Bangkoku wróciliśmy tuk tukiem na naszą dzielnie 😀

no i to by było tyle z pierwszych dni w Bangkoku, następny dzień lecimy do Chiang Mai, chyba dlatego byłem taki podekscytowany, a może to przez to whisky? 😀

High 5!