Z pięknego wybrzeża liguryjskiego udaliśmy się w głąb Italii a dokładnie do Modeny.
Właściwie to Modena była tylko naszą bazą wypadową do dwóch bardzo interesujących mnie miejscowości – Sant’agata bolognese i Maranello.
Ale najpierw – każdy włoski wpis należy zacząć od pizzy! 😀
Pierwsza odwiedzona przez nas miejscówka – Santa Agata Bolognese <3
Citta della Lamborghini czyli Miasto Lambo!
Tego dnia byłem bardzo podekscytowany ponieważ już od dziecka marzyłem aby odwiedzić to miejsce, Lamborghini od zawsze było moją ulubioną marką samochodów. Mimo ,że byłem we Włoszech już kilkanaście razy to nigdy nie było mi po drodze w ten region aż do teraz! 😀
Fabryka LAMBORGHINI !
Paulinka też bardzo zajarana 😛
Już pod wejściem stało auto które miałem okazję zobaczyć pierwszy raz w życiu. Lamborghini Urus 🙂
Pyszna włoska kawka smakuje jeszcze lepiej w muzeum Lamborghini 🙂
Akurat odbywała się wystawa samochodów które brały udział w znanych hollywoodzkich produkcjach.
Piękne Diablo <3
Ale bardziej zainteresował mnie ten szarak z tyłu 😀
Jeden z trzech na świecie Lamborghini Veneno! 😀
podczas sprzedaży w 2014 roku auto było warte ponad 3,5 mln euro, dziś ta kwota na pewno jest dużo większa.
Co nie zmienia faktu, że auto nie jest zbyt ładne 😀
Pauliny ignorancja nie ma granic…
Hostessa przy Murcielago SV
Tra la la, Huracany dwa 😀
Mój ulubiony Avenatdor
Tutaj akurat zdobi ścianę 😀
Praktycznie każde Lambo jakie zostało wyprodukowane znajdowało się w tym budynku!
Auto dla tych którzy mają problem z wyborem lakieru. ( To już drugi Urus tego dnia, a na całym wyjeździe widziałem jeszcze 4)
Chwilka dla Paulinki…
Ok, wracajmy do fajnych rzeczy – Kolejny banger czyli Centenario!
Jeden z 20stu na świecie! Prawie cały z karbonu, jak dla mnie dużo ładniejszy niż Veneno.
Fabryka Lambo w stu procentach sprostała moim oczekiwaniom. Super że udało mi się odwiedzić to miejsce, taka podróż poślubna to ja rozumiem! 🙂
Modena tego dnia zafundowała nam mega upał!
Nie przeszkodziło nam to jednak żeby poznać to klimatyczne miasto.
Selfie time!
behind the scenes.
Paulina poczuła w sobie dziecko 😀
Na każdym kroku widać że to miejsce jest związane z motoryzacją.
W Modenie przeżyliśmy najcieplejszą noc w naszym życiu!
Taki rarytas w swoim miejscu pochodzenia.
To miasto nocą jest super, wszędzie koncerty i masa ludzi z całego świata!
Klimatyczne te uliczki 😉
Kolejny dzień kolejna pizza!
W okolicy są dwa Muzea Ferrari, jedno w centrum Modeny oraz drugie w Maranello gdzie znajduję się fabryka.
Modena:
To właśnie tu nareszcie udało mi się zobaczyć La Ferrari! Czekałem żeby spotkać ten samochód już od kilku lat! (raz w Dubaju było blisko – https://blog.bubiczfoto.pl/supercars-dubai/)
Wiadomo ,że w muzeum to nie to samo co zobaczyć takie cacko na ulicy, ale i tak podjar był nie mały 🙂
Przed wyjazdem założyliśmy ,że zrobimy sobie sesję poślubną z motywem przewodnim – symbole Italii. Jako że Ferrari jest jednym z nich stąd te stroje 😀 Przy okazji byliśmy niezłą atrakcją turystyczną 🙂
California z 1957r
Nowszą wersją jechaliśmy do ślubu 🙂
Historia marki na dużym ekranie, w sumie to na dużej ścianie 😀
Kilka innych koników:
Mój konik <3 😀
Dalej pojechaliśmy do słynnego Maranello. Tam wszędzie jeżdżą Ferrari! Serio aż komicznie to wygląda. 😀 W tym małym miasteczku znajduję się chyba więcej wypożyczalni Ferrari niż sklepów spożywczych 😀
My też przyjechaliśmy Włoskim klasykiem! 🙂
Wejście i…
Trochę rozczarowanie… 🙁 Spodziewałem się , że tak jak w Lambo spotkam tu większość wyprodukowanych modeli, liczyłem bardzo na takie klasyki jak F40, F50, czy Enzo.
Ekspozycja to były głównie auta wyścigowe.
i kilka retro Ferrari które akurat mnie nie zbyt jarają.
Po za tym kilka autek które można zobaczyć w salonach tej marki. Z tych fajniejszych to
TDF:
Bestia czyli 812 Super Fast.
i najnowsze Ferrari 488 Pista.
Reasumując: zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na mnie fabryka Lamborghini. Jeżeli jesteś fanem tej marki to znajdziesz tam praktycznie każdego wyprodukowanego byka. Wszystko jest zaprezentowane w fajnej formie, ładnie wyeksponowane i dostępne do fotografowania.
Muzeum Ferrari w Modenie jeszcze jako tako warto było odwiedzić. W środku było sporo ciekawych gier i aplikacji, leciał film przybliżający historie marki, no i był mój święty graal car spottingu – LaFerrari. W Maranello miałem wrażenie, że więcej działo się na zewnątrz niż w samym muzeum. To tylko moja subiektywna opinia i mimo wszystko polecam odwiedzić te miejsca każdemu motomaniakowi 😉
Wiem jedno – dla takiej podróży poślubnej warto było się żenić 😀 Marzenie z dzieciństwa zrealizowane, dziękuję Paulinka :*
Następna lokalizacja – Toskania! Ale o tym już w następnym wpisie 😉