Indonezja to był raj na ziemi!
Byliśmy wcześniej w kliku fajnych miejscach na świecie, ale to właśnie tutaj poczuliśmy się jak w domu.
Przygodę z tym wyjątkowym krajem zaczęliśmy oczywiście od Bali. Na lotnisku w Denpasar czekał na nas nasz człowiek!
Canggu jest idealnym miejscem na rozpoczęcie przygody z Bali. (Miejscowość znajduje się w miarę blisko od lotniska , bo jak się okazało na Bali 20km samochodem może potrwać nawet 2 godziny) Mimo wszystko warto przepchać się przez korki i tam dojechać. Na nas to miejsce zrobiło super pierwsze wrażenie.
Mnie głównie urzekł surferski klimat który tam panuje i oczywiście przepiękne zachody słońca.
Jeden z pierwszych poranków na wyspie musieliśmy zacząć nie inaczej jak właśnie od nauki surfingu.
Na Bali spotkaliśmy się z Karoliną i Tomkiem dla których niecałe dwa miesiące wcześniej fotografowałem ślub. Tutaj też zaplanowaliśmy zrealizować ich sesję poślubną, ale o tym później… Wracając do surfingu –
Jeszcze w Polsce na jednej z grup udało mi się trafić na świetnych ludzi – Karolinę i Nando którzy bardzo pomogli nam na miejscu ogarnąć transport i podrzucili wiele przydatnych wskazówek.
Nando jest też świetnym instruktorem surfingu, którego polecam z czystym sumieniem. Jeżeli ktoś chce do niego namiar to śmiało pisać 😉
Surfing, surfingiem, ale jak wiadomo Paulina bardziej woli takie klimaty :
Canggu jest idealnym miejscem na stylowy shopping.
Palmowe łyżeczki:
Personalizowane magnesy:
I fajne sygnety 😀
Obok Canggu znajduje się inne warte odwiedzin miasteczko – Seminyak.
To właśnie tutaj jest najwięcej stylowych, instagramowych miejscówek. np. kawiarnia KYND COMMUNITY
Bardzo instafriendly place:
I można wypić takie męskie drinki 😀
Wieczorami warto odwiedzić imprezowe miejscówki jak na przykład :
Finns –
Tu naprawdę można dobrze popłynąć 😀
Nam najbardziej przypadł do gustu Potato Head Beach Club:
A już najgrubsze balety były w Old Man’s !
Akurat fajnie się złożyło bo ten ostatni klub był zaraz przy naszym hotelu. (Aston hotel – polecam każdemu kto lubi być blisko plaży w ścisłym centrum imprezy)
Chociaż widok z okna w sobotni wieczór może przerazić :
A każdego ranka coś czego dziś bardzo mi brakuje – balijskie śniadania.
Wyjątkowo smaczne i ładne były te w Coffee Cartel <3
Kolejnym fajnym hotelem w którym się zatrzymaliśmy był – The Apartments Umalas.
Białe domki pośród zielonych palm <3
Work and travel <3
Takie wieczorki to ja szanuję.
Następnie udaliśmy się do centralnej części wyspy a dokładniej do słynnego Ubud.
Tutaj z racji na ilość super miejscówek do spania zmienialiśmy noclegi co 2 noce. Pierwsze dni spędziliśmy w takim domku z basenem:
Najlepsze były łazienki częściowo na zewnątrz <3
Okolice domku też niczego sobie:
Domek otaczały z każdej strony pola ryżowe.
Żeby sprawnie i szybko poruszać się po okolicy niezbędny był skuter.
Chociaż droga do naszej chaty była dosyć hardcorowa 😀
Tutaj spędzaliśmy wieczory idealne <3
Kolacje też idealne <3
Rano słynna kawa – Kopi luwak.
Będąc w Ubud fajnie odwiedzić Monkey Forest:
Jednak trzeba uważać na te małe bestie – napadła mnie taka jedna lekomanka, wskoczyła na mój plecak i ukradła opakowanie rutinoscorbinu 😀
But first let me take a selfie
No to po małpeczkach – małpeczka 🙂
No i nadszedł czas naszego pleneru poślubnego 🙂
Przeznaczyliśmy na to jeden cały dzień. Dla takich ujęć i pamiątki myślę, że było warto 😉
Zresztą zobaczcie sami :
Na pierwsze miejsce wybraliśmy Balijską świątynię : Ulun Danu Beratan Temple.
Paulina uwielbia być tak zaangażowana w te moje sesje 😛
Tomek trochę taka gwiazda 😀
W drodze do następnego miejsca zauważyliśmy stado małpek, więc po hamulcach i spontaniczna sesja z nimi <3
Chwilę później, przy trasie znowu zobaczyliśmy interesujące miejsce:
No i w końcu udało nam się dojechać do wodospadu – Banyumala Twin Waterfalls.
W momencie gdy wyszliśmy z samochodu zaczęło padać … Takie uroki Bali.
Ale co tam, żaden deszcz nam nie zepsuje tej sesji! 😀
A nawet była przerwa aby coś wrzucić na ząb.
Zakochane kundle w wersji człowieki 🙂
No i oczywiście po chwilowej burzy musiało wyjść słonce!
Droga zwłaszcza po deszczu nie należała do najłatwiejszych 😀
Jednak gdy już się udało zejść i zobaczyliśmy ten widok to wiedzieliśmy że było warto <3
Nakryłem zakochańców z za krzaka 😀
Jeszcze w życiu nie widziałem takiej zielni jak tam <3
Top Model zrzucił garniak i prosto do wody!
Po kąpieli przy wodospadach ruszyliśmy na naszą finałową miejscówkę – największe tarasy ryżowe na Bali.
Jatiluwih:
Miejsce zdecydowanie warte odwiedzin, usytułowane na zboczach tarasy ryżowe z pięknym widokiem na górę.
Takie chwile zapamięta się do końca życia.
Po wycieczce wróciliśmy do Ubud.
Kolejne dwie noce spędziliśmy w takich domkach na wysokości palm!
Chyba najfajniejszy nocleg jaki mieliśmy ever!
Miejsce nazywa się : Lift Bali.
Niech ta nazwa was nie zmyli, żadnej windy tam nie było… 😀
Pierwszą noc spędziliśmy w domku o nazwie „Ernest Hemingway”, drugą natomiast w ” Stanley Kubrik”
Sztos był ten domek 🙂
Taki palmowy widoczek z okna.
Taras też niczego sobie:
Każdego dnia wyruszaliśmy na wycieczki skuterem. Okolice Ubud są przepiękne:
Jedna z takich wycieczek mogła się skończyć dla nas dużo gorzej…
Paulina chciała pierwszy raz w życiu poprowadzić taki skuterek, jednak z tych emocji nie do końca ogarnęła sztukę hamowania. Rozpędzona wypadła z drogi… Całe szczęście nic poważnego się nie stało, ale mamy nauczkę, że lepiej nie świrować na tych niegroźnie wyglądających pojazdach.
Jednak nie należy zrażać się do tych maszyn, bo gdyby nie one poruszanie po Bali byłoby dużo trudniejsze. Jest wiele miejsc gdzie samochód nie miałby możliwości wjazdu. Dzięki tym skuterowym wycieczkom zobaczyliśmy wiele wyjątkowych scen takich jak zbiory ryżu przez lokalesów :
I odwiedzić dzikie, nieturystyczne wodospady:
Kolejny nocleg – tym razem postawiliśmy na troszkę więcej luksusu: The Sankara Suites & Villas by Pramana.
Głównie zależało nam na tym infinity pool:
Tutaj sesja w pokoju, aż naglę zaobserwowałem coś niepokojącego …
Jedz na Bali mówili… 😛
No ale basen zdecydowanie to rekompensował <3
Wypoczęci i spragnieni kolejnych przygód postanowiliśmy zmienić wyspę z Bali na Gili.
Gili Islands to 3 malutkie wyspy: Gili Trawngan, Gili Meo oraz Gili Air.
Tutaj w przeciwieństwie do Bali znajdziecie piękne piaszczyste plaże z turkusową wodą.
Na Gili nie ma żadnych samochodów ani skuterów, po wyspie głównie można poruszać się rowerem:
Akwarium pełne małych żółwi. Ma im to pomóc dorosnąć aby jako większe osobniki miały szansę przetrwać po dostaniu się do wody.
Widać ,że ta metoda jest skuteczna i wystarczy odpłynąć kilka metrów a pod wodą na pewno spotka się jakiegoś żółwika.
Island hopping, snurowanie i chillowanie <3
To podwodne dzieło sztuki robi ogromne wrażenie :
To jest życie!
Jako że Gili Trawangan słynie z przepięknych zachodów słońca to postanowiliśmy to wykorzystać i zrobić jeszcze jedną mini sesję po ślubną.
Nagle Tomasz niczym książę z bajki załatwił takie rumaki:
Było pięknie…
To był jeden z najładniejszych zachodów słońca jakie widziałem w życiu <3
Będąc na Gili T zdecydowanie trzeba udać się na nocny food market aby zjeść takie świeże rybki:
Skoro jesteśmy przy rybkach to dla mnie odkryciem była ryba mahi mahi <3
No i muszę przyznać, że nocnych imprez na Gili T również nie brakuje 🙂
Mi osobiście najbardziej przypadła do gustu wyspa Gili Air:
Było jak w raju <3
Tutaj był prawdziwy wywczas, odpoczynek i chill.
Powoli kończąc naszą wycieczkę postanowiliśmy odwiedzić jeszcze jedną wyspę – Lombok.
Mówi się ,że jest to Bali sprzed trzydziestu lat. Widać, że aktualnie wyspa bardzo się rozwija. Co chwilę widzieliśmy budujące się hotele lub prywatne apartamenty jak ten Jona Olssona:
Piękne puste plaże:
Na robocie:
A Paulince i pieskowi się przysnęło 🙂
Selong Belank Beach to miejscówka idealna do nauki surfingu:
Tutaj piliśmy najlepsze kokosy i jadłem najlepsze Nasi Goreng w życiu <3
Ciekawa była ta zatoczka z plażą która miała niemal 360 stopni:
Widok na zachód był mega!
Kończąc już ten wywczas ponownie udaliśmy się do Ubud. Tym razem udało nam się dorwać super budżetowy hotel prawie w samym centrum.
Zostały nam tu głównie do odhaczenia zakupy pamiątek, ten egzemplarz dziś zdobi naszą sypialnię:
I jedno miejsce którego poprzednio nie zdążyliśmy zobaczyć – Tegalalang.
Będąc w Ubud i nie zobaczyć tego miejsca to była by olbrzymia strata.
Tak właśnie sobie wyobrażałem Bali.
I można skorzystać z takich atrakcji:
Kończąc naszą przygodę w Indonezji wróciliśmy w okolice lotniska w Denpasar. Zatrzymaliśmy się przy najsłynniejszej plaży Bali – Kuta.
I tak nam zleciały niemal 3 tygodnie w raju. To był wspaniały wyjazd, jeszcze nigdy nigdzie nie spodobało nam się tak jak tam. Ciężko było rozstać się z tym miejscem, ale postanowiliśmy sobie ,że następnym razem wrócimy tam na kilka miesięcy. Trzymam za to kciuki ! <3
Peace! 😉